poniedziałek, 24 września 2012

Czas zimowy

Od niedzieli w Izraelu obowiązuje czas zimowy. Jesli chodzi o zime to temperatury w okolicach 30 st są raczej mało zimowe ;) Ale niestety teraz już po 18 robi się ciemno :(
Data zmiany jest ustalana w związku ze świętem Yom Kippur, które będzie już w tą środę. Osoby religijne obowiązuje wtedy ścisły post, więc wykombinowali że będzie im łatwiej jeśli będzie już czas zimowy. Tylko ze dzień obowiązuje od zachodu do zachodu słońca i tyle mają pościć - co ma czas do tego? Dodatkowo od wschodu słońca mają się modlić wiec nie wstają wcale później. Dodatkowo czy ułatwianie sobie pokuty nie jest przypadkiem oszustwem wobec boga?
Co roku zmianie czasu towarzyszą protesty niereligijnej części społeczeństwa: http://www.ynetnews.com/articles/0,7340,L-4284692,00.html

czwartek, 20 września 2012

odpływy

w tym przypadku nie chodzi mi o pływy morskie, ale o dziurę pod przysznicem przez którą odpływa woda. A nawet nie tylko pod prysznicem ale tez te które znajdują się na zewnętrznej klatce schodowej. Odkurzacze nie są popularne w Izraelu, czyszczenie załatwia się przy pomocy wiadra wody, która wypława na ulice, schody itd.
I tu pojawia się problem. (Na który po raz pierwsyz moją uwagę zwróciła Adam-  dzieki :). Otóż większość odpływów w Izraelu nie jest w najniższym miejscu w podłodze tak żeby woda łatwo spływała. Oj nie, zazwyczaj jest powyżej poziomu podłogi tak że woda zalewa schody i posadzki albo stoi pod prysznicem cały czas...
Brawo dla izraelskiej mysli technicznej ;)

niedziela, 16 września 2012

Rosz ha-Szana

czyli Nowy Rok.
Jak się dowiedziałam od znajomych Izraelczyków 5 tys - któryś tam., a obchody polegają na jedzeniu jabłek z miodem. Brzmi fascynująco, prawda? ;)

krótki research pozwolił mi ustalić, że już za parę godzin (czyli o zachodzie słońca, kiedy zaczyna się nowy dzień) rozpocznie się 5773 rok! A następujące potem dni to Dni Grozy lub Dni Skruchy. Jak można się domyślić nie jest to radosne święto, a dzień który należy poświecić na studiowaniu Tory i żałowaniu popełnionych grzechów, ponieważ bóg rozliczy wszystkich z popełnionych uczynków. Popularne pozdrowienie tłumaczy się na "obyście byli zapisani na dobry rok".
Do obrzędów dochodzi jeszcze gra na trąbce/rogu baranim (Sad Ostateczny) i jedzenie głowy ryby, barana lub innego zwierzęcia (to ja chyba jednak wole jabłka ;) bierze sie prawdopodobnie z tego że Rosz ha-Szana znaczy dosłownie "głowa roku".

sobota, 1 września 2012

Wieczór w Jerozolimie

Ostatnia szansa na spotkanie w tym roku, więc w czwartek wieczorem pojechałam do Jerozolimy (miałam jechać na noc ale rozmowa z promotorka w piątek rano skutecznie to uniemożliwiła).
Najpierw idziemy coś zjeść. I pierwsze odkrycie tego wieczoru!
Restauracja Mahane Yehuda. A dokładniej filia mieszczącej się po drugiej stronie ulicy restauracji. Nazwa pochodzi od mieszczącego się tuż obok bazaru z którego też pochodzi większość składników. Menu codziennie inne i sezonowe. Otwarta kuchnia, a w główniej siedzibie nawet koncert na garnki! Ale może przejdźmy do jedzenia ;)
1. Karczoch z oliwą i parmezanem.
2. Tatar z ryby (niestety nie mam pojęcia z jakiej :/) ze śmietaną i i ziołowym sosem ;)
3. Tatar z wołowiny z sezamem, migdałami podawany na bakłażanie...
4. Polenta z sosem grzybowym. (nie, nie pieczarkowym, grzybowym!) z kozim serem podawanym na ciepło.
5. Kurczak który najmniej mi przypadł do gustu i o którym najmniej mogę powiedzieć. Ale na pewno był z bakłażanem ;)
6. "Awsome fish carpaccio" ;) czyli carpaccio z łososia z sorbetem limonkowo-rozmarynowym i sosem wasabi - awsome! :)

i jeszcze deser:
 baklawa "otwarta" -  czyli takie baklawowe nudle ;) plus orzechy plus lody chałwowe plus śmietana plus figa - niebo w gębie! :)
sernik w słoiku z kruszonka i polewą malinową
mus czekoladowy

na samo wspomnienie się uśmiecham :D

http://www.yourway.co.il/machneyuda_restaurant.html

Odkrycie numer dwa.
Bazar wieczorem! Zamienia się w hipsterskie zagłębie knajp! Można wypić najrozmaitsze piwa z całego świata. Dodatkowego smaczku dodaje wymieszanie starego z nowym. Bazar składa się ze starych pawilonów, chyba takich samych jakie są na Starym Mieście, których w dzień kompletnie nie widac bo są pozasłaniane towarami i reklamami - wieczorem wychylają nieśmiało spośród szyldów ;) a sprzedawcy po skończonym dniu pracy siedzą, jedzą, palą szisze tuż obok. Niektóre stragany jeszcze czynne można kupić napój z trawy (ponoć obrzydliwy ;), zdecydowanie lepszy sok z granatu, orzechy albo chałkę. Czasami przemknie też ktoś obładowany zakupami.

A spiesząc się na powrotny autobus założyłam bluzę! Po raz pierwszy od tygodni :)

sobota, 28 lipca 2012

Nowe smaki

Arbuz ze słonym serem, zwanym ,,bulgari'. Pycha!!!
Arbuz oczywiście mocno schłodzony. Świetna przekąska na upał :)
I jeszcze ciekawostka, izraelskie arbuzy nie mają pestek :) tylko kilka białych i delikatnych.

czwartek, 26 lipca 2012

Dahab

"Dahab (język arabskiدهب) (Zahab) – nadmorska miejscowość turystyczna na wybrzeżu Zatoki Akaba, na półwyspie Synaj w Egipcie. Administracyjnie należy do gubernatorstwa (muhafazaSynaj Południowy."
A dlaczego Dahab? Żeby się spotkać Pauliną mieszkającą obecnie w Aleksandrii :D akurat Dahab wypadł w miarę pośrodku. Relacje Pauliny możecie przeczytać tutaj.
W Dahabie było rewelacyjnie! Takie mini wakacje :) Lenistwo i morze. W ciągu dnia głównie snorklowałysmy i leżałyśmy na plaży popijąc beduinską herbatę. Oglądałyśmy rafę koralową, która niestet jest już w bardzo kiepskim stanie. Radzę się spieszyć z oglądaniem: http://www.nytimes.com/2012/07/14/opinion/a-world-without-coral-reefs.html?_r=3&ref=opinion
Spałysmy w hotelu Alf Leila, który wszystkim gorąco polecam. Jest prowadzony przez Mo i Kasię. Przemili i bardzo pomocni ludzie! Na piwo chodziłyśmy do couchseurferki Lily, która oprócz pracy w barze jest też instruktorką nurkowania. 
Jednym słowem wspaniały weekend, we wspaniałym towarzystwie i w wspaniałym miejscu :) 
Niestety niby jest blisko ale ze względu na granicę i trudności komunikacyjne, raczej nie może byc powtarzany zbyt często. W skrócie moja podróż wyglądała następująco: autobus do Eilatu, gdzie spędziłam noc, cześciowo na imprezie, zgubiłam telefon, wstałam prawie o świcie, znalazłam telefon, autobus do granicy. Na granicy po stronie izraelskiej obowiązkowa opłata wyjazdowa z Izraela. Po stronie egipskiej wielki balagan. Celnik wychodzi, celnik wchodzi, nikt mi nie chce dac papierka do wypełnienia, w końcu sie udaje! Potem krótka piłka, pieczątka, nawet na zdjecie nie spojrzał i jestem w Egipcie :D Jedyny autobus do Dahabu oczywiście już dawno odjechał, pan przy busikach mówi że nie ma już miejsca, ale mogę sobie samochód kupić... w końcu zatrzymuje prawie pusty busik który zgadza sie za 100 funtów zabrać mnie do Dahabu. Jeszcze tylko opłata za wjazd do Egiptu. Wrrr... o tym nie wiedziałam. Po drodze piękne i niesamowite widoki. Piekne góry a prawie wzdłuż całej drogi opuszczone hotele i kempingi. Tuż przed Dahabem kierowca busika mówi że do miasta nie wjeżdża bo jedzie dalej główną drogą. Wysiadam przy check-poincie i ruszam piechotą. Oczywiście zaraz zjawia sie taksówka i jak zrozumiałam za 5 funtów zabiera mnie na dworzec gdzie miałam się spotkac z Pauliną. Na miejscu okazuję się że kierowcy chodziło o 50. Po krótkiej kłótni uznaje że lepiej nie zadzierać z wściekłym beduinem siedząc w jego samochodzie. 
Z powrotem było łatwiej, oprócz tego że musiałam zostac jedną noc dłużej bo nie było autobusu który miał być wg strony w necie ;) jechałam z przemiłą Niemką, wiec było raźniej. Na granicy w Egipcie poszło w miarę szybko, Izraelczycy za to nas przetrzepali jak to mają w zwyczaju. Autobus do Eilatu i po 15 minutach na dworcu autobus do Beer Shevy. Tym razem mi sie udało :)
I prosto do labu ;) niestety niepotrzebnie sie wygadałam gdzie byłam, bo dowiedziałam się w niezbyt przyjemny sposób że tylko jakiś cud sprawił że nie zostałam porwana przez beduinów, Al-Kaide i nie wiem kogo jeszcze...

Alfabet izraelski

Pingwiny - tak świeccy Izraelczycy nazywają ultra-ortodoksów (inaczej Haredim) noszących białe podkolanówki, czarne chałaty i futrzane czapy.

http://en.wikipedia.org/wiki/File:Haredim_allant_a_la_synagogue.jpg

niedziela, 1 lipca 2012

Pogoda

Właśnie nastapił historyczny moment kiedy temperatura w Warszawie jest wyższa niż w Beer Shevie :)



Oczywiście to jest tylko prognoza, jaka w rzeczywistości jest temperatura nie mam pojęcia. Ale właśnie zachodzi słońce i robi się przyjemnie "chłodno".
Jak widac na załączonym obrazku pogoda jest bardzo stabilna ;) Jedyna zmiana jaką zauważyłam to wzrost temperatury o ok 1-2 st w porównaniu do tego co było 2 tygodnie temu.  I cały czas mam wrażenie że jednak jest cieplej, ale bez termometra trudno stwierdzić. Podobno raz było 44. W słońcu jest chyba koło 60...

piątek, 22 czerwca 2012

Euro w Beer Shevie

Tak, tak Euro 2012 dotarło nawet tutaj.
Odsłona pierwsza - podczas meczu Polska - Grecja rozmawiam z chłopakiem z ochrony na temat odblokowania mojego roweru. Pada standardowe pytanie: skąd jestem? Z Polski? I nie  oglądam meczu? Sprawdza wynik na komórce. Remis. "They are losers. Greece is a shitty team." Wzruszam ramionami i idę do siebie.
Odsłona druga - mecz Polska - Rosja. Chwila przerwy w pracy, idę do "budynku studenckiego" gdzie stoją magiczne maszyny z colą i chrupkami. O leci mecz. Kilka osób trochę ogląda, trochę się nudzi, trochę czyta gazetę/sprawdza komórki. Bramka dla rosjan, jeden słaby okrzyk radości. Wracam do pracy.
Odsłona trzecie - centrum handlowe. Tu Euro pojawia się za razem z samochodami marki Kia...


sobota, 2 czerwca 2012

Szechita

czyli rytualny ubój zwierząt lądowych i ptaków. Polega na wykonaniu specjalnego cięcia, które spowoduję że zwierzę wykrwawi się przed śmiercią. Niektórzy twierdzą że ma to na celu ograniczenie cierpienie zwierzęcia (koszerność). Jednak biorąc pod uwagę że od wykonania cięcia do utraty przytomności przez zwierzę (które nie może być w żaden sposób ogłuszone), który wynosi od 20 s u owiec, do 2,5 min lub dłużej u drobiu (Wiki) trudno jest w to uwierzyć.
Ostatnio jadłam polędwicę, która pomimo że była prawie surowa, była całkowicie bezkrwawa. Zaczęłam się zastanawiać czy jednak organicznie mięsa to nie za mało. I wygląda na to że przerzucam się tymczasowo na dietę wegetariańską. Przy ogromnej dostępności ciecierzycy, soczewicy i wszelkich innych rodzajów fasoli nie powinno to być problemem.

poniedziałek, 21 maja 2012

Izraelski wesele - Part 2 - zdjecia!

Sala weselna




Przy stole





Ogród, gdzie miała miejsce część pierwsza wesela

środa, 16 maja 2012

Izraelskie wesele

I stało się! Zostałam zaproszona na izraelskie wesele :) Na ślub swojej córki zaprosiła mnie znajoma z pracy, także Młodej Pary nie widziałam w życiu na oczy. Nie jest to tutaj niczym dziwnym, na wesela zapraszani są wszyscy przez wszystkich. Co się przekłada na na liczebność imprezy (180 to małe wesele), co z kolei przekłada się na koszt imprezy (standardowo daję sie 300 szekli, czyli ok 270 zł).
Pojechalismy jednym samochodem z reszta ludzi z labu, nikt nie brał osoby towarzyszącej zapewne ze względu na koszty (patrz wyżej). Wesele można podzielić na 3 etapy.
Część pierwsza. Wchodzimy na teren wesela (całość odbywa się na terenie kibbucu). Piekny ogród, ścieżka od wejścia ozdobiona świecami, wrażenie bardzo pozytywne. 
Pierwszy przystanek - stanowisko z kopertami. Tutaj każdy może włożyć pieniądze do przygotowanych kopert i napisać na niej życzenia.
Drugi przystanek - rejestracja. Należy pobrać karteczkę ze swoim imieniem i numerem stołu (a raczej zakresem stołów gdzie należy usiąść). Przy bagatela 600 (!!!) gościach ustalenie dokładnego miejsca dla każdego byłoby niemałym wyzwaniem.
Przystanek trzeci - rodzice. I skrzynka do której wrzuca się koperty z kasą (prezentów brak). Rodzicie państwa młodych witaja wszystkich gości. Współczuje.
Po wszystkich formalnościa nastepuję cześć mniej formalna. Odbywa się w ogrodzie, stoły z przekąskami (mięso z grilla, warzywa, szawarma itp, itd. - wesele jest jemeńskie co jest jest istotne ponoć w kwestii jedzenia - rzeczywiście wszystko bardzo smaczne) i bar z alkoholem. Ludzie się schodzą i schodzą...
Cześć druga. Właściwy ślub. Od razu zaznaczam że to nie jest ślub ortodoksyjny. Ceremonia odbywa się pod Chupą (http://pl.wikipedia.org/wiki/Chupa). Na miejscu są już rabini, ktoś gra na rogu, w towarzystwie ojca i przyszłęgo teścia wchodzi pan młody, nastepuja głosne fanfary, sztuczne ognie strzelają, napięcie rośnie.... i tadam! dostojnym krokiem nadchodzi panna młoda. Pod chupą stoją juz wszyscy, po jednej stronie Ona z matką i teściową po drugiej On i oni. Modlitwy, zaklinanie szczęścia, picie wina. Najpierw pije On, potem matka podaje Jej (jeszcze nie są po ślubie, więc nie moga się dotknąć...). Błogosławieństw, modlitwy i do końća nie wiem co. W końcu pocałunek (przypominam że to jest ślub nieortodoksyjny!). Fanfary. Brawa. Można iść jeść. Do państawa młodych podchodza najbliżsi i przyjaciele.
Cześć trzecia. Kolacja i impreza. Jest nawet pierwszy taniec, oczywiście z towarzyszeniem sztucznych ognii, jak powiedziała koleżanka "it's bad taste wedding" co raczej nie należy do rzadkości. Jedzenia sporo i smaczne. Na stóle przy którym siedziało ok 15 osób poszły niecałe dwie butleki wina. Toast przed jedzeniem a potem już tylko soft drinki.  Trochę potańczyli, pojedli i w... . O północy byłam już u siebie. Ponoć jak się zna państwa młodych zabawa jest lepsza (w co jestem w stanie uwierzyć ;) i dłuższa.

Doświaczenie ciekawe, ale pewno gdyby było bardziej ortodoksyjnie zabawa może byłaby mniejsza ale o ile ciekawsze obserwację ;)

Może jakieś zdjęcia się pojawią wkrótce...

sobota, 17 marca 2012

Purim

Jedno z niewielu radosnych świąt w żydowskim kalendarzu, wiążę się z historią napisaną w Księdze Estery: http://en.wikipedia.org/wiki/Purim
Obecnie mało kto pamięta dokładnie o co chodzi. Najważniejszymi elementami święta jest przebranie i picie na umór. Na festynie, na który dotarłam dominowało to pierwsze (było dopiero południe). Jutro jest parada na Uniwersytecie, zobaczymy jak tam to będzie wyglądało ;)

Zdjęcia robione w biegu, więc postawiają wiele do życzenia...

Chętni mogą się pomodlić, ale ponoć trochę oszukują bo taką modlitwę powinno się odmawiać rano.










A w sklepie coś dla małych...

i tych trochę większych.


Niektórzy superbohaterowie byli już zmęczeni. 



ale niektóre elegantki dzielnie szły same. Niestety. Bo buty z obcasem raczej im nie służyły.


niedziela, 26 lutego 2012

Kwiaty na pustyni

Wyprawa pierwsza
Niedziela rano, ktoś rzuca w pracy hasło - pojedźmy zobaczyć rzekę! Zobaczyć? Rzekę? ale o co chodzi? Po deszczowym weekendzie była szansa na że bagnisty strumień płynący przez Beer Shevę zamieni się w prawdziwą (zgodnie z nazwą) rzekę. Na miejscu okazało się że nic z tego, jest tylko trochę więcej błota. Ale dzięki temu poszliśmy zjeść ponoś najlepszego falafela w mieście. Mniam :)
A i widzieliśmy tęcze...

Wyprawa druga
Prawie odwołana ze względu na deszcz majacy padać w weekend (dlaczego to tak wszędzie jest że pogoda psuje się na weekend?). Jednak sie udało! Pojechaliśmy oglądać kwiatki na pustyni :) Deszcze powoduje nie tylko pojawianie się rzek, ale też pojawienie się roślinności (jeśli chodzi o zwierzęta to możliwe że się jeszcze jakiś tygrys zachował :). Najwięcej kwiatków jest w okolicach "lasów" które zostały posadzone w różnych miejscach. Jedyne naturalne lasy są na północy Izraela.








A na koniec Jaja, gdzie sprzedają hamburgery ;)


piątek, 10 lutego 2012

środa, 1 lutego 2012

Zima w Beer Shevie

Podobno jest wyjątkowa zimna w tym roku... takie opinie, szczególnie przy obecnych temperaturach w Wawie, wywołują zazwyczaj u mnie lekkie rozbawienie. Ale ostatnio zrobiło się rzeczywiście nieprzyjemnie. Wiatr, deszcz (!), chmury i całkowity brak słońca. Czyli typowa polska jesień ;) A co gorsze temperatury, o zgrozo, spadają poniżej 10 stopni!

środa, 25 stycznia 2012

BS, MR, Jer, TA



W celu obejrzenia galerii należy kliknąć na zdjęcie :)

Moja bordowa pantera ;)


Proszę zwrócić uwagę na przepiękną rudą rdzę zdobiącą każdy metalowy element.

środa, 11 stycznia 2012

Wtorkowy kuskus

W Izraelu kuskus w knajpie można zjeść we wtorek i tylko we wtorek. Dlaczego? Tego tak do końca nikt nie potrafi wytłumaczyć. Że to coś związanego z tradycja, że ileś dni zajmuje przygotowanie i że akurat wypadało że we wtorek można zjeść....
Izraelski kuskus (czyli prawdopodobnie marokońsko-libijski) jest gotowany w zupie warzywnej z dodatkiem przypraw, np cynamonu. Podaje się z warzywami w wywaru, ciecierzycą i wybranymi dodatkami. Np. wotowania w ziemniaku lub kurczak.
Smakuje wybornie :)
http://en.wikipedia.org/wiki/Couscous

Z kolei "israeli couscous" to bardziej nasza kasza perłowa :)