piątek, 13 marca 2015

Kwiaty na pustyni

i nie tylko ;)

Przez chwilę mnie tu nie było, ale już wróciłam i spieszę z informacją że pustynia kwitnie!
Co prawda szczy sezonu już chyba minął (tulipany w większości przekwitnięte) ale nadal jest pięknie zielono. Foto relacja z krótkiej rundki wokoło BS ;)




Ah i widziałam kolibra! Możliwe, że nawet kilka, ale reszta była daleko i niechętnie pozowały do zdjęcia ;)

poniedziałek, 24 września 2012

Czas zimowy

Od niedzieli w Izraelu obowiązuje czas zimowy. Jesli chodzi o zime to temperatury w okolicach 30 st są raczej mało zimowe ;) Ale niestety teraz już po 18 robi się ciemno :(
Data zmiany jest ustalana w związku ze świętem Yom Kippur, które będzie już w tą środę. Osoby religijne obowiązuje wtedy ścisły post, więc wykombinowali że będzie im łatwiej jeśli będzie już czas zimowy. Tylko ze dzień obowiązuje od zachodu do zachodu słońca i tyle mają pościć - co ma czas do tego? Dodatkowo od wschodu słońca mają się modlić wiec nie wstają wcale później. Dodatkowo czy ułatwianie sobie pokuty nie jest przypadkiem oszustwem wobec boga?
Co roku zmianie czasu towarzyszą protesty niereligijnej części społeczeństwa: http://www.ynetnews.com/articles/0,7340,L-4284692,00.html

czwartek, 20 września 2012

odpływy

w tym przypadku nie chodzi mi o pływy morskie, ale o dziurę pod przysznicem przez którą odpływa woda. A nawet nie tylko pod prysznicem ale tez te które znajdują się na zewnętrznej klatce schodowej. Odkurzacze nie są popularne w Izraelu, czyszczenie załatwia się przy pomocy wiadra wody, która wypława na ulice, schody itd.
I tu pojawia się problem. (Na który po raz pierwsyz moją uwagę zwróciła Adam-  dzieki :). Otóż większość odpływów w Izraelu nie jest w najniższym miejscu w podłodze tak żeby woda łatwo spływała. Oj nie, zazwyczaj jest powyżej poziomu podłogi tak że woda zalewa schody i posadzki albo stoi pod prysznicem cały czas...
Brawo dla izraelskiej mysli technicznej ;)

niedziela, 16 września 2012

Rosz ha-Szana

czyli Nowy Rok.
Jak się dowiedziałam od znajomych Izraelczyków 5 tys - któryś tam., a obchody polegają na jedzeniu jabłek z miodem. Brzmi fascynująco, prawda? ;)

krótki research pozwolił mi ustalić, że już za parę godzin (czyli o zachodzie słońca, kiedy zaczyna się nowy dzień) rozpocznie się 5773 rok! A następujące potem dni to Dni Grozy lub Dni Skruchy. Jak można się domyślić nie jest to radosne święto, a dzień który należy poświecić na studiowaniu Tory i żałowaniu popełnionych grzechów, ponieważ bóg rozliczy wszystkich z popełnionych uczynków. Popularne pozdrowienie tłumaczy się na "obyście byli zapisani na dobry rok".
Do obrzędów dochodzi jeszcze gra na trąbce/rogu baranim (Sad Ostateczny) i jedzenie głowy ryby, barana lub innego zwierzęcia (to ja chyba jednak wole jabłka ;) bierze sie prawdopodobnie z tego że Rosz ha-Szana znaczy dosłownie "głowa roku".

sobota, 1 września 2012

Wieczór w Jerozolimie

Ostatnia szansa na spotkanie w tym roku, więc w czwartek wieczorem pojechałam do Jerozolimy (miałam jechać na noc ale rozmowa z promotorka w piątek rano skutecznie to uniemożliwiła).
Najpierw idziemy coś zjeść. I pierwsze odkrycie tego wieczoru!
Restauracja Mahane Yehuda. A dokładniej filia mieszczącej się po drugiej stronie ulicy restauracji. Nazwa pochodzi od mieszczącego się tuż obok bazaru z którego też pochodzi większość składników. Menu codziennie inne i sezonowe. Otwarta kuchnia, a w główniej siedzibie nawet koncert na garnki! Ale może przejdźmy do jedzenia ;)
1. Karczoch z oliwą i parmezanem.
2. Tatar z ryby (niestety nie mam pojęcia z jakiej :/) ze śmietaną i i ziołowym sosem ;)
3. Tatar z wołowiny z sezamem, migdałami podawany na bakłażanie...
4. Polenta z sosem grzybowym. (nie, nie pieczarkowym, grzybowym!) z kozim serem podawanym na ciepło.
5. Kurczak który najmniej mi przypadł do gustu i o którym najmniej mogę powiedzieć. Ale na pewno był z bakłażanem ;)
6. "Awsome fish carpaccio" ;) czyli carpaccio z łososia z sorbetem limonkowo-rozmarynowym i sosem wasabi - awsome! :)

i jeszcze deser:
 baklawa "otwarta" -  czyli takie baklawowe nudle ;) plus orzechy plus lody chałwowe plus śmietana plus figa - niebo w gębie! :)
sernik w słoiku z kruszonka i polewą malinową
mus czekoladowy

na samo wspomnienie się uśmiecham :D

http://www.yourway.co.il/machneyuda_restaurant.html

Odkrycie numer dwa.
Bazar wieczorem! Zamienia się w hipsterskie zagłębie knajp! Można wypić najrozmaitsze piwa z całego świata. Dodatkowego smaczku dodaje wymieszanie starego z nowym. Bazar składa się ze starych pawilonów, chyba takich samych jakie są na Starym Mieście, których w dzień kompletnie nie widac bo są pozasłaniane towarami i reklamami - wieczorem wychylają nieśmiało spośród szyldów ;) a sprzedawcy po skończonym dniu pracy siedzą, jedzą, palą szisze tuż obok. Niektóre stragany jeszcze czynne można kupić napój z trawy (ponoć obrzydliwy ;), zdecydowanie lepszy sok z granatu, orzechy albo chałkę. Czasami przemknie też ktoś obładowany zakupami.

A spiesząc się na powrotny autobus założyłam bluzę! Po raz pierwszy od tygodni :)

sobota, 28 lipca 2012

Nowe smaki

Arbuz ze słonym serem, zwanym ,,bulgari'. Pycha!!!
Arbuz oczywiście mocno schłodzony. Świetna przekąska na upał :)
I jeszcze ciekawostka, izraelskie arbuzy nie mają pestek :) tylko kilka białych i delikatnych.

czwartek, 26 lipca 2012

Dahab

"Dahab (język arabskiدهب) (Zahab) – nadmorska miejscowość turystyczna na wybrzeżu Zatoki Akaba, na półwyspie Synaj w Egipcie. Administracyjnie należy do gubernatorstwa (muhafazaSynaj Południowy."
A dlaczego Dahab? Żeby się spotkać Pauliną mieszkającą obecnie w Aleksandrii :D akurat Dahab wypadł w miarę pośrodku. Relacje Pauliny możecie przeczytać tutaj.
W Dahabie było rewelacyjnie! Takie mini wakacje :) Lenistwo i morze. W ciągu dnia głównie snorklowałysmy i leżałyśmy na plaży popijąc beduinską herbatę. Oglądałyśmy rafę koralową, która niestet jest już w bardzo kiepskim stanie. Radzę się spieszyć z oglądaniem: http://www.nytimes.com/2012/07/14/opinion/a-world-without-coral-reefs.html?_r=3&ref=opinion
Spałysmy w hotelu Alf Leila, który wszystkim gorąco polecam. Jest prowadzony przez Mo i Kasię. Przemili i bardzo pomocni ludzie! Na piwo chodziłyśmy do couchseurferki Lily, która oprócz pracy w barze jest też instruktorką nurkowania. 
Jednym słowem wspaniały weekend, we wspaniałym towarzystwie i w wspaniałym miejscu :) 
Niestety niby jest blisko ale ze względu na granicę i trudności komunikacyjne, raczej nie może byc powtarzany zbyt często. W skrócie moja podróż wyglądała następująco: autobus do Eilatu, gdzie spędziłam noc, cześciowo na imprezie, zgubiłam telefon, wstałam prawie o świcie, znalazłam telefon, autobus do granicy. Na granicy po stronie izraelskiej obowiązkowa opłata wyjazdowa z Izraela. Po stronie egipskiej wielki balagan. Celnik wychodzi, celnik wchodzi, nikt mi nie chce dac papierka do wypełnienia, w końcu sie udaje! Potem krótka piłka, pieczątka, nawet na zdjecie nie spojrzał i jestem w Egipcie :D Jedyny autobus do Dahabu oczywiście już dawno odjechał, pan przy busikach mówi że nie ma już miejsca, ale mogę sobie samochód kupić... w końcu zatrzymuje prawie pusty busik który zgadza sie za 100 funtów zabrać mnie do Dahabu. Jeszcze tylko opłata za wjazd do Egiptu. Wrrr... o tym nie wiedziałam. Po drodze piękne i niesamowite widoki. Piekne góry a prawie wzdłuż całej drogi opuszczone hotele i kempingi. Tuż przed Dahabem kierowca busika mówi że do miasta nie wjeżdża bo jedzie dalej główną drogą. Wysiadam przy check-poincie i ruszam piechotą. Oczywiście zaraz zjawia sie taksówka i jak zrozumiałam za 5 funtów zabiera mnie na dworzec gdzie miałam się spotkac z Pauliną. Na miejscu okazuję się że kierowcy chodziło o 50. Po krótkiej kłótni uznaje że lepiej nie zadzierać z wściekłym beduinem siedząc w jego samochodzie. 
Z powrotem było łatwiej, oprócz tego że musiałam zostac jedną noc dłużej bo nie było autobusu który miał być wg strony w necie ;) jechałam z przemiłą Niemką, wiec było raźniej. Na granicy w Egipcie poszło w miarę szybko, Izraelczycy za to nas przetrzepali jak to mają w zwyczaju. Autobus do Eilatu i po 15 minutach na dworcu autobus do Beer Shevy. Tym razem mi sie udało :)
I prosto do labu ;) niestety niepotrzebnie sie wygadałam gdzie byłam, bo dowiedziałam się w niezbyt przyjemny sposób że tylko jakiś cud sprawił że nie zostałam porwana przez beduinów, Al-Kaide i nie wiem kogo jeszcze...