środa, 22 grudnia 2010

Pitaya!

WESOŁYCH ŚWIĄT!!! 




niedziela, 12 grudnia 2010

Weekend w moszavie!

Oficjalnie koniec z chronologią ;) za dużo się działo ostatnio! Na zaproszenie Na'amy ostatni weekend spędziłam u jej rodziców mieszkających w moszavie....
To na początek kilka faktów ;) Moszav czyli wioska stanowiąca spółdzielnie rolniczą ale w przeciwieństwie do kibbutzu uznająca własność prywatną. Moshav rodziny Na'amy składa się z około 60 rodzin i rzeczywiście miejsce jest robi bardzo pozytywne wrażenie, prawie jak raj na ziemi ;) ale oczywiście ma też wszystkie wady małych społeczności, wszyscy chodza do tej samej szkoły, spotykają się na tych samych imprezach i w tej samej knajpie (jednej na kilka moszav i kibbutzów) nic się nie ukryje! Dodatkowo schrony na każdym kroku budzą mieszane uczucia, ale w końcu jestesmy 10 km od Strefy Gazy i pare osób od rakiet tu zginęło...
Wizyta zaczęła się od oprowadzenia po polach... w końcu ojciec jest rolnikiem. Tylko tutaj hoduje się ananasy, mango, awokado, pitaye, pomarańcze, granaty.... mmmm... pitaye prosto z kaktusa na środku pustyni - bezcenne :D
potem krótkie zwiedzanie Eshkol National Park - most, studnia i antyczna farma. I gigantyczne mrówki!


Wracamy na kolacje jest piątek wieczorem czyli szabat! Na początku dziadek (90-letni Jemeńczyk) odmawia kidusz, wszyscy piją wino z jednego kielicha (wg starszeństwa) i jedzą chałkę z solą. Z ciekawostek: matka nic sobie nie robiła z modlitwy i cały czasy kręciła się podawała jedzenie na stół.
Jedzenie pyszne :) pieczony kurczak, bakłażany z mięsem, sałatki a przede wszystkim domowy hummus :) tahina i super ostry sos składający się z chili i (chyba) kolendry!
Wieczorem pojechałysmy jeszcze na piwo do sąsiedniego kibbutzu, tylko niestety byłyśmy za wcześnie bo otwierali dopiero o 11...  i tam kompletnie in the middle of nowhere spotkałam po raz pierwszy polaków... żołnierzy mieszkających w Izraelu od miesiąca, którzy pierwszy raz mogli gdzieś wyjść - masakra! Potwierdza to regułę ze lepiej nie spotykać krajan za granicą... 


W sobote rano zaczęła się burza piaskowa.... bardzo nieciekawe zjawisko. Silny wiatr i drobniutki piasek który jest wszędzie i jedyne co można zrobić to siedzieć w domu z pozamykanymi oknami. Niestety jak pojechałyśmy odwiedzić sąsiadkę to siedzenie w zamkniętym pokoju z trzema palącymi osobami nie należny do przyjemnych...
jeszcze troche o jedzeniu ;) oczywiście w sobote nie mozna gotować, ani wyłączać włączonego piekarnika wiec wszystkie potrawy wkłada się do pieca w piątek tak żeby były ciepłe i gotowe w sobotę. I tak śniadanie to ciasto, jajka i pomidory, a na kolacje ryż z indyczymi szyjami i pomarańczowymi warzywami - Baaaardzo dobre :)


A od powrotu do Beer Shevy tylko piasek wszędzie, wicher wszędzie... pomarańczowa mgła dookoła, widoczność mocno ograniczona, piasek w oczach, piasek na zębach, piasek wszędzie... i połamane drzewa!


A zdjęcia niedługo :)




poniedziałek, 6 grudnia 2010

Wiadomość z ostatniej chwili!

UWAGA! UWAGA!
Do Izraela oficjalnie zawitała zima! Temperatura w ciąga dnia spadła do 16 stopni Celsjusza, pada deszcz, jest ciemno i szaro.... Nareszcie jakaś odmiana od słońca :)

piątek, 3 grudnia 2010

RNA meeting



Konferencja w Izraelu! Polecam :D
Wizyta w SPA i kąpiel w Morzu Martwym...