Wszystko zaczęło się w piątkowy wieczór, kiedy za sprawą Francesci do mojego pokoju i życia ;) wtargneli Paolo i Franz... zaczęło się spokojnie od wspólnej kolacji. yes sure we can it here there is only 5 of us - a potem ludzie przychodzili i przychodzili... i skończyło się na nauce cza-czy na korytarzu do 3 nad ranem :)
Następnego dnia, zgarniając po drodze Daniela jako przewodnika, pojechaliśmy do Parku Narodowego Ein Gedi nad Morzem Martwym...
Pomimo tłumów i wielu wycieczek szkolnych udało nam się znaleźć odosobnione jeziorko. Orzeźwiająca kąpiel, pita z pomidorem i już nam się nie chce iść dalej ;)
W drodze powrotnej:
Wracając zatrzymaliśmy się jeszcze na najlepsze lody w Izraelu. Na początku był mały sklepik na starym mieście w Beer Shevie, gdzie właścicielka sama wszystko robiła. Teraz powstała cała sieć ale smak nadal rewelacyjny, a porcje odpowiedniej wielkości ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz